Obserwatorzy

środa, 3 lipca 2024

 

Z perspektywy minionego weekendu wszystko wydaje się być proste

Słonce, natura, przyjaźni ludzie, praca u podstawa, łąka, las, woda, ogród, wszystko to mowi, bierz, ciesz się czaruj, kosztuj, stosuj

Z perspektywy zielonego wszystko wyda się prost

Miłość, związki, praca, wybory, decyzje… wszystko wydaje się proste

Powroty są zderzeniem,,, zderzeniem z kurzem, hałasem, chaosem, betonem upałem, suchym upałem miasta…

Żyć w bańce marzeń, iluzji, czy wyjść na peron i isc ku temu co daje dzień z wiarą pozytywnej zmiany, z wiarą, że serce rozezna co jego, czego nie che a w czym pokłada nadzieję

Kidy milion pytań łomocze po głowie – idź w zielone, zdejmij budy, zderz się z ziemia, zanurz w lesie, zdmuchnij dmuchawca, połóż się na ziemie, niech cię nad razem zbudzi kogut

Oddychaj i zaufaj swojemu sercu i intuicji, zaprowadzi cię do twego domu…

Droga może mieć kilka zwrotów akcji, mzoe kazać wrócić ci w nieprzerobione lekcje, może kazać ci odgrzebać zakurzony zeszyt, zrób to, namaluj jeszcze raz, na nowo szlak, idź,,,

Ważne są przystanki… ważne by mieć czas, na kawę o poranku, na chwilę modlitwy, na ciszę

Tu przychodzisz Ty, wpuść go, wysłuchaj, zanurz się, poznaj go…tylko w ciszy poznajmy siebie, tylko w ciszy jesteśmy prawdziwi, jesteśmy sobą… rozgość się

Odpowiedzi przyjdą….

sobota, 21 października 2023

Inspiracja

 

Obiecałam sobie już dawno, że o tej książce i wszystkim wokół niej napiszę jak tylko przeczytam… przeczytałam szybko, wchłonęłam razem z muzyka do której każdy rozdział nawiązuje… powrót, refleksja, ulga wytchnienie, przestrzeń

To dała mi ta książką w wielkim skrócie

Poznałam Dominikę w pracy… w pracy ludzi poznaje się jednak ,,,,jednowymiarowo

Dopiero informacja na FB, zaproszenie na spotkanie autorskie postawiło wielki wykrzyknik zaciekawienia, skad ta młoda dziewczyna zna Prapradziada, mego idola? Niebywałe J

Spytałam i tak to już poszło, zaproszenie na festiwal „Boso na trawie”, poznanie Witka, uścisk na misia ze swoim idolem,,,mrrrr…potem spotkanie autorskie, zakup książki, podróż przez nią…

I książką ta, jak dla mnie, ma dwa wymiary, poznanie autorki i bohatera głównego

Jestem za tę książkę bardzo wdzięczna, poznałam inna Dominikę, a może po prostu poznaje Dominikę, ramy pracy zostały gdzieś przekroczone a to dało ogromną przestrzeń poznania drugiego, mega ciekawego, otwartego człowieka… I tu tylko „powiem” – podróżo trwaj!

Prapradziad

Skakałam na festiwalach, skakałam nawet w teatrze przy muzyce Łąki Łan, co na tamte czasy było dla mnie objawem luzu, radości, nieskrępowanej wolności wyrażania siebie. Nie śledziłam historii skąd wziął się rozłam, skąd odejście, poczułam na tamten moment brak…ale tak się czasem tez w zyciu dzieje, ze zespoły rozchodzą się. Dopiero dzięki lekturze tej książki dowiedziałam się czemu, czemu w momencie otwierania najszerszych bram porospery materialno – wizerunkowej, ktoś mówi stop i wycofuje się. Poznanie przyczyn było dla mnie wielką ulgą i dużym oddechem…. Czytając myślałam, rany- on tez to zrobił, porzucił coś pewnego na rzecz niepewnego, bo dusza i serce rwało w totalnie innym kierunku….a jednak ..każdy może zmienic swoje życie o 180 stopni i to jest bardzo ok, i są straty, są odejścia, są emocje, ale to jest bardzo ok.

Czytając o dalszych losach, o tym jak na nowo powstaje Człowiek, podziwiałam odwagę pójścia w kierunku serca, podziwiałam odwagę i pokorę zaufania drugiej osobie, tworzył się nowy obraz Paprodziada, który szanuję, rozumiem i obserwuję.

Książka jest pięknie napisaną historią zmiany, ewolucji, nawiązuje do historii, składnia do przesłuchania no nowo muzy Łąki Łan  i niczego ani nikogo nie ocenia. I autorka i bohater kradną moje serce i uwagę kierują w inny wymiar świata… Lubię.




niedziela, 2 lipca 2023

Wdzięczność - Jola

 Najgłębsze monologi uskuteczniam sama ze sobą prowadząc samochód, muzyka totalnie mi w tym nie przeszkadza wręcz czasem zastępuje druzgocący dialog :-)

Dziś, monolog był, well z kierunku "dokąd zmierzam" :-) Najdłuższy stażem Przyjaciel kończy 50 lat, na blogu ulubionej Kamili czytam modlitwę wdzięczności, niedługo sierpień, za mną zakończone kolejne studia podyplomowe i to pytanie "Co teraz" ? Wszystko odsuwam po urodzinach, odpocznę, zregeneruję się, pomyślę....ale ten dzień mowi mi przygotuj się, popatrz, gdzie jestes, jaki ślad węglowy zostawiasz ;-) pytań w głowie tysiąc sto.... to może ja zacznę od przeglądu bogactwa swego, może pokaże mi to moje zasoby, które dadzą odpowiedz, jak godnie przeżyć to kolejne półwiecze, choćby kolejne 40 lat ;-)

Wdzięczność... Jak biegnę, meandruję, to czasem zapominam, przynajmniej ja tak mam, zapominam o tym jak super jest to życie, to, co już niesamowitego się wydarzyła, że to co już jest, jest bardzo super starem w kolejny etap życia... Troche jeszcze siedzę na plaży i zbieram klocki po sztormie ale już plaża jest sucha, czuć przyjemną bryzę i brak nie wszystkich elementów nie jest już powodem do paniki... Zatem ...Startuję :-)

Dziś Mój Przyjaciel Jola na urodziny, znamy sie 30 lat , mój najdłuższy, ciągle żywy i rozwijający się związek z drugim Człowiekiem :-) Kolejka prowadząca do akademika połączyła różne DNA tak, że część z otoczenia uważa nas za siostry rodzone ;-) Etapów miałyśmy wiele, studia, pogrzeb, ślub narodziny, jedne, drugie, straty, upadki, miesiace ciszy i zdanie niezrozumiałe, aż tu pewnego dnia, skręt DNA wydaje się już być już prawie idealny, nie stresują i nie spinają różnice, niedociągnięcia w relacji są jej kolorytem, a bonus dwóch szafy do dyspozycji, nigdy nie umiera :-) Są takie osoby, przynajmniej ja je ma, z którymi milczenie nie rani, uwagi krytyczna jest otwarciem nowego horyzontu a spalony garnek dywagacją przemijania... Czasem myślę sobie... chichot losu zamienił nasze scenariusze, bo żadna z nas nie spodziewała się, że to ja będę doświadczać kasztanizmu po wielokroć a Jolanta zostanie wierna jednej opcji..ale tak to może własnei miało być :-) Czasem uciekam od niezrozumienia, czasem nie ogarniam zmienności amplitud ale wracam jak bumerang pod skrzydła, na wino, w przyjazne progi Jolanty... Wymieniamy się sobą... i za to bogactwo dziękuję :-)






wtorek, 16 sierpnia 2022

kilka nocy z Anną ;-)

 

Moje sześć nocy z Anną ;-)

Od pewnego czasu współpracuję z moim Przyjacielem Anna w tworzeniu jej nowej marki Dobry Ferment. Świetny czas pod wieloma względami…praca od szukania nazwy, poprzez koncepcje rozwoju, proces dojrzewania pomysłu w głowie, zmiany, burza mózgów, poszukiwanie logo, praca z grafikiem, praca w mediach , a także praca u podstaw, gdzie kupić słoiki i nakrętki, kiedy należy zrywać ogórki, co dodać , kiedy, ile i gdzie to ma być wszystko przechowywane, by miała swój smak, walor, trwałość… nigdy nie sadziłam ze praca rzemieślnicza, praca na roli, w sadzie jest tak…ciężka J Co prawda jako dziecko kilak razy zdarzyło mi się spać z fury pełnej siana, ale…z tej dzisiejszej perspektyw wszystko wyglada inaczej :-0

Szukamy odbiorców, szykujemy się na zime, określamy cenę, kanały zbytu, zastanawiamy się na sklepem, konstrukcją warsztatów, z kim, gdzie... Lubie takie działania, lubie „budowanie” proces kreacji, komunikacje z odbiorca, proces tworzenia, lubie współpracę z ludźmi z pasja, którzy wierza w swój projekt, o i od początku są z nim związania, tworzą własną mysla, ręką, sercem…

Do tego…jakos tak stało się, że stałam się osobistym trenerem ;-) poranne ćwiczenie, trucht, joga, kalistenika, bieg pod górę w deszczu, vege dieta…ma to wszystko swój nowy wymiar…można by rzecz towarzyszę twórcy od rana do wieczora, ba nawet w czasie pełni, gdzie jak szalone wyrwałyśmy się, na szczęście na same , nad rzekę, by sprawdzić jej temperaturę o 3.35 nad ranem ;-)

Podziwiam, choć nie we wszystkim się zgadzam, uczę się dawania przestrzeni i wczuwania w potrzeby drugiej strony, jej specyfikę… wierze, w dobry efekt tej współpracy… uczę się…odpoczywam, uziemiam chodząc boso po łące i zapominam o byciu online non stop… co z tego wyniknie, czas pokaże J Wierzę w sukces Any, wypracowała Blus Haskap, wypracuje Dobry Ferment, wierzę ze zakręcony słoik dobrych warzy będzie oddawał co to Anna niesie, dobro, miłość, pasję, wierz, ze jak odkręcicie nakrętkę poczujecie estragon, który daje jędrność, chrzan który konserwuje i wode pełną dobrych mysli J

Pewnie czeka nas jeszcze kilka wyzwań, ale…to przecież sama przyjemność, tak powstaje nowe J

Ania, dziękuję J



środa, 3 sierpnia 2022

w moim domu....

 W moim domu zamieszkała śmierć...

Pojawiła się, dla niepoznaki pod płaszczem choroby i tak sobie mieszka...pojawiła się w grudniu...czasem jedzie na urlop i wtedy zostawia nam słońce, ale wraca... wraca i kawałek po kawałku zabiera...komórkę, światło, nadzieję...w moim domu umiera Człowiek... kruszy się...czasem walczy, nawet się uśmiecha...ale z dnia na dzień...znika...zapada się w sobie... przykrywa się płaszczem snu i odpływa...

Czuwają przy nim zatroskane córki Elpis...żywią, poją, z miłością doglądają zapadające się ciało...obłaskawiają nieuniknione...

w moim domu panuje cisza... krzykliwa rodność jest naruszeniem granic... na palcach poruszasz się po niby swoich przestrzeniach... wychodzisz o świcie, by złapać radość, promień słońca, by zawczasu naładować baterie... czasem uciekasz daleko, poza TEN świat, udajesz , że TAMTEGO nie ma...

...ucieczka jest daremną próbą uniku...

nieprzygotowana ja, czasem walczę o lepsze, w zrywie nadziei układam kostki i planuję...nigdy życie "z dnia na dzień" nie nabrało takiego sensu i wymiaru...

oswajam byty nieprzebrane... kiedyś już tu była...rozgaszczała się z wolna choć uparcie...dopięła swego

nieprzygotowana ja nie umiałam jej przyjąć...

teraz...teraz przyglądam się jej ze strachem...nie umiem się do niej zbliżyć, choć ponoć jest siostrą Życia... czy dzięki temu stajemy sie lepsi, czy dzięki temu stajemy się bardziej świadomi...?

czasem zagląda tu też Empatia...świeci różowym światłem...wstydliwa jest...nie wie, jak się zachować...usiąść, wypić kawę, czy tylko podać zakupu i zniknąć gdzieś w zgiełku radości...?

Logika nie ma tu wstępu, nie pozwalają jej...za dużo mąci i burzy...nałożyła zimny płaszcz, nikt jej tu nie chce... 

Nadzieja jest mile widzianą, starszą panią, ale ona też już coś wie...wspomina stare czasy, już coraz mniej planuje...

w moim domu umiera Człowiek...kurczy się i zapada w spokój....czasem w oczach innych szuka siły...zaczepia się nadzieją o każdy gest...

może tak trwać wiecznie....

"znamy siebie na tyle, na ile nas sprawdzono"....lakmusowy papier jest bezwzględny, próby bolą i lustrem opowiadają prawdę o nas...drobiazg przestaje mieć znaczenie....burzą się schematy, dobre myśli...

walczysz o czułość w sobie, walczysz o siebie lepszego

czas....czas jest bezwzględnym nauczycielem, nie przewraca kartek do tyłu...

...czy dobrą myślą jest pytanie - jak długo tu będzie? 





wtorek, 26 października 2021

...przypadki...wektory...

 Ponoć nic nie dzieje się przez przypadek i wszystko ma sens.. może...

..a moze temu wszystkiemu, co sie dzieje, sami nadajemy sens...nie wiem

któregoś pięknego dnia, niesiona endorfinami, postanowiłam zmienic to i owo w swoim życiu, to i dużo, bo owo, samo wyszło...jak to Rosół mówi, nie tylko kierunek jest ważny, ważny jest tez i wektor, tu wektor okazał się mylny (?) być moze to wrodzony lekki autyzm, albo naiwność, a na pewno jakiś defekt w organizmie nie pozwolił zauważyć mi roznych znaków ostrzegawczych, wykrzykników i pauz...nie czytam w didaskaliach, domysły są zawsze nierozwiązalne przeze mnie... nie widziałam, jak kawałek po kawałku coś się burzy i odpada, sklejałam nierówności, podpierałam nadzieją i wiarą aż wszystko pękło i rozbiło się...lipiec, sierpień, istna sinusoida zdarzeń...unosisz się na wodzie, czasem za mocno zanurzasz bezwolnie twarz w odmętach...na szczęście zawsze gdzieś byla ta pomocna dłoń, która wyciągała na taflę wody...

nie było to dryfowanie, nie był "płyń z prądem"... masakrycznie czasem trudno zrobic sobie kawę i sie uśmiechnąć o poranku, kiedy milion promieni słonecznych przypomina ci jak bardzo coś jest nie tak, sklejanie siebie, składanie siebie, swoich kawałków do przysłowiowego słoika, by potem, jakoś to ogarnąć trwało... 

wznoszenie sie na wyżyny "jest dobrze"...bolesna sprawa, maksymalnie trudna, gdy cos bardzo ciągnie Cię w dół i pożera każdy promień radości i nadziei, płyniesz, unosisz się na ciagle rozładowującej sie baterii...

czy to boli...stanąć twarzą w twarz ze sobą, z prawdą, z pomyłką, złym obrotem spraw... zerkasz tylko do lustra i szybko sie chowasz, bo co to widzisz, napawa lękiem...

pomoc...szukanie pomocy jest trudne, otawrcie...to rodzaj przyznania się do porażki, oparcie na kims innym poczuciem słabości...ale kiedy już możesz mało albo nic...zostaje gdzieś przypadek, przyjaciel,, zbieg okoliczności...

i tak od dwóch miesięcy dryfowałam między domem, Warszawą, Lądkiem, Grójcem Warką, Giżyckiem, pustynią, sadem lasem, wodą; robiąc nic lub całkiem coś innego...

czasem trzeba uciec, żeby sobie poradzić, czasem trzeba zamilknąć, by pozwolić siebie usłyszeć...oswajasz demony...przegrywasz z fałszem w sobie...

na skraju niczego i pustki...zaczyna pojawiać sie coś..

 brak zapału, to codzienne poszukiwanie promienia, to krzesanie w sobie siły, ten krzyk w ciszy rozbicia... przewarstwiasz się... 

nie wiem, kiedy przychodzą siły, może wtedy gdy już nic po ludzku nie możesz, może wtedy, gdy logika traci na wartości, a tylko cud przychodzi z pomocą...mantra codzienności...powtarzalność, małe kroki

szukanie zrozumienia traci na wartości, szukanie traci na wartości... zostaje to co przychodzi w ciszy, spokoju, w prostych czynnościach, które tworzą Cię na nowo

nic już nie jest takie samo

nie chce wiecej takich lekcji

kintsugi... sklejone na nowe... wierzę w moc tego złota...






 

czwartek, 12 listopada 2020

przygotowania


czy można przygotwac się na odejście? czy ktoś może to zrobić? jak? czy można się, czy można kogos? czy świat na to przygotowuje? czy to tylko symptom tego co przyjdzie nieuchronne, może niedługo może długo?

czy przyzwyczajać sie do mysli, czy odpędzać jak zła wróżbę, oswajać się z nią czy ignorować, walczyć czy cieszyć sie ze jest bo bez miej może będzie gorzej?

jest na to jaks recepta? czy sami w bólu wykuwamy sobie drogę, wyjście awaryjne, ucieczkę w pustkę bez kogoś...

czy to tylko złe przeczucie, czy to po prostu idzie i widzisz już cień wyprzedzający księżyc?

zachować stoicki spokój czy szukac  za każdym razem nowych rozważań? cieszyć sie chwila czy walczyć, ignorować? buntować się?

czy można przygotwac się na pożegnanie...

obecność cienia juz boli, co będzie gdy za nim przyjdzie pustką?

być dzielnym czy się popłakać, wskrzesać siebie na nowo czy przyjąć rzeczywistość

walczyć za ścianą żeby nikt nie widział czy wykrzyczeć światu samotność


gdzie szukac ratunku, gdy ręki nikt nie wyciąga

milczeć i odejść, czy zostać i walczyć?