Obserwatorzy

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Czekanie...

Jeszcze tydzień i wszystko będzie jasne... czy można biegać dalej, czy można biegać intensywniej, czy trzeba będzie zmienić plany...bo jednak to nie jest jakaś tam pomyłka...
Niby nic, czekanie... właściwie stan bezruchu...a jak się zagęszcza...
I w tym wszystkim człowiek poznaje bardziej siebie, czy się buntuje, czy nie, co chodzi po głowie...
Pierwsze dni mijają zagadkowo dobrze, jest duża ufność i robię swoje, pracuję, biegam, uczestniczę w różnych wydarzeniach, nic nie zmieniam, trwam, a właściwie żyję bez z
mian, może bardziej w sobie, choć chyba tylko ja to wiem... Brak oceny, czy dobrze, czy źle,czy tak ma być... Bo teraz, na razie, nic zmienić nie można... Może to ostanie długie wybiegania, które nieświadomość akceptuje, przymyka oko, pozwala, bo przecież jeszcze nic pewnego..
  Scenariuszy kilka, kilka koncepcji, ale takich raczej bezwolnych, bo spora garść wiary każe ufać, że kierunek obrany był słuszny, zdarzają się potknięcia, błędy, ale ważne co z nimi zrobimy, jakimi powstaniemy..

Wiec tak sobie czekam żyjąc, a może to jest taki stan powstawania na nowo? na nowo widzę, co ważne, czego tak na prawdę potrzebuje, z czego trudno będzie zrezygnować, a o co tak na prawdę walczyć...ciekawe, nowe...inne..

środa, 6 kwietnia 2016

skróty

     W bieganiu, tak jak w życiu na skróty iść nie wolno, ja poszłam :-) chciałam robić taka miłą pętelkę i, jak się wydawało, prosta polna droga zaprowadziła mnie w miłe bagienko :-) no nic, trochę kluczenia było, trochę skłonów pod drutami, trochę skoków przez strumyki, podbiegów pod trawiaste górki, ale wyszłam na prostą.
     Po drodze sarny, żaby, przylaszczki i nowy kolega biegowy, nie znam gościa, choć z oczu patrzyło mu poczciwie. Po wspólnym biegu zostały dwie łapy odciśnięte na kurtce :-)


Poziom endorfin w normie, a jutro...jutro chyba interwały i zabiorę gościa, którego już znam ;-)

wycieczka biegowa

   Tak dość lokalnie w gronie zaprzyjaźnionych osób, osób z pasja na życie rozpoczęliśmy organizować wycieczki biegowe po Suwalskim Parku Krajobrazowym :-)
   Frekwencja, nawet mnie, urodzona optymistkę zaskoczyła pozytywnie, co tu mówić , odjęła mowę i przywitanie "wycieczkowiczów" wyszło tak sobie, do poprawienia :-)
   Piękne było w tym wszystkim to, że bardzo rożni ludzie odnaleźli się w tej "formule" i endorfiny krzyżowały się na każdym zakręcie  drogi, myślę, ze każdy znalazł coś dla siebie, biegł, szybciej lub wolniej, szedł, spacerował, cieszył się, mijał przeszkody. Oczywiście najfajniejsze były dzieci, które pokonywały samych siebie, zmęczenie, dystans, przyzwyczajenia, radość mety ogromna :-) Pamiętam jedna z dziewczynek, która z błyskiem w oku i entuzjazmem w głosie powiedziała mi "Proszę Panią, ja jedyna z rodziny pokonałam dziś tę trasę :-)". Jak dla mnie - Mistrzyni :-)
   Niezwykły czas doładowania pozytywna energią innych ludzi, ich zadowolenie sprawia, że robienie coś razem, coś dla innych, coś wspólnie ma sens.  
   Nie powiem, lekki stresik był, wcześniej obiegłem zakamarki trasy, sprawdzałam, zastanawiam się, czy spodoba się, czy wyjdzie, czy się ludzie nie pogubią, duża nauka, bo jak się okazuje, patrzyłam na to tylko z jednej perspektywy, swojej...więc jest nad czym pracować.
   Nadchodzi druga edycja, pracujemy, myślimy, urozmaicamy, niespodzianką będzie pogoda i to, kto przyjmie zaproszenie po raz kolejny...
   Za oknem raz pada, raz świeci słońce,,,ale wiem już jedno, dziś tam pobiegam, sprawdzę kolejne zakręty, policzę kilometry, sprawdzę wiosnę... Zaraźliwe to wszystko :-)