Obserwatorzy

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Ełcka Zmarzlina

Tegoroczna Zmarzlina była mają drugą, z lekka się do niej przymierzałam, choć ostateczna decyzja nastąpiła chyba w Sylwestra ;-) Opłacone, zobaczymy jak będzie ;-)
Roztrenowanie, które się...z lenistwa przeciągnęło się, przeplecione kilkoma krótkimi biegami...takie to były przygotowania do Zmarzliny, byłam ciekawa, co tam u mnie w trawie piszczy, gdzie jestem, gdy mało biegam, co pamięta ciało, jakie są zasoby, bo w lutym przecież Ultra Śledź…I do końca nie wiedziałam, czy iść czy biec...Potruchtałam...bo tak to można w sumie nazwać.
Jeśli chodzi o orientację i wybór kierunku, to tu wstrzeliłam się super, wybierając drużynę Predathorów za przewodników, sama albo bym utknęła w puszczy, albo nad strumieniem, gdyż noga za krótka nie pozwalała go przeskoczyć ;-)
Czasem wiało, czasem padało, za mało piłam, to mój ból zimą, nie odczuwam pragnienia a potem kończy to się spadkiem formy lub...kolejnym siniakiem po zderzeniu z ziemią :-)
W porównaniu z ostatnią Zmarzliną to przebiegła dość szybko i sprawnie, cieplej, mniejszy mróz, orientacja w imprezie większa, nogi coś tam pamiętały z innych imprez...8godzin 36 min - taki pozytywny szok, jesli chodzi o orientację w terenie :-) Mój pierwszy wynik ze Zmarzliny to ponad 11 godzin, także bardzo super jest teraz :-)
Zakończyłam ją mokrym butem, zadowolona z wyniku...ale na pewno najfajniejsze było towarzystwo, ludzie wokół, których spotykasz, rozpoznajesz z innych imprez... świat staje się bardziej życzliwy, bardziej uśmiechnięty...taki oswojony...i to jest super, to zawdzięczam bieganiu :-)
Ktoś poda pomocną dłoń lub kije, ktoś poczęstuje herbatą lub colą, ktoś nada kierunek...wymiana myśli, spostrzeżeń...piękna zima wokół...szukanie zagubionego punktu, czołówka, chodzenie w kółko...świtała Ełku w oddaleniu, blisko, coraz bliżej... Podejścia, zejścia, krzaki, maliny, błoto, strumyki, łąki, zaorane pola, które pod śniegiem kryją nie wiadomo co...mijani ludzie, którzy pojawiają sie z różnych stron, ktoś jest ostatni, ktoś nas wyprzedza, kogoś mijamy, znika i na now się pojawia, tyle koncepcji ile ludzi...
Jeśli chodzi o prognostyk dalszych imprez, to zdecydowanie trzeba przyspieszyć, zgęścić ilość treningów, przestać się obijać, nadrobić zaległości, zgubić kilka kg ...iść do fizjo ;-)

Podziwiam orientujących się na 100tkę, wszystkich tych, którzy biegną z mapą we właściwym kierunku, szybko, sprawnie. Super impreza, na pewno super przygoda w lesie, która można potraktować na rozne sposoby a zawsze przynosi radość, polecam! Ja raczej będę się orientować na dalsze jej edycje ;-)







wtorek, 1 stycznia 2019

Podsumowanie...

Sylwester, Nowy Rok, bliscy, najbliżsi...rozmowy, plany, marzenia, rozliczenia...mam i ja swoje...
Adwentem roku 2017 rozpoczęłam nowy etap w swoim zyciu, znowu wszystko postawiłam na jedną kartę, by iść za marzeniem, zaryzykować i iść swoją drogą… Decyzja - sprzedaż firmy, tak mocno samodzielna i osobista, że aż bolało, chciało się z kimś nią podzielić i nie było z kim, bo w sumie któż miał ponieść jej konsekwencje oprócz mnie... Nowy status w życiu, Fundacja; na mapie świata ludzi pracy - ja osoba bezrobotna... każdy dzień był dedykowany tylko jednemu celowi Fundacja "Kierunek Ultra"... dziś jak patrzę wstecz, to już jest to szczęście, świadomość, że wszystkie moje marzenia z roku 2018 spełniły się... jest radość :-)
Nie każdy dzień taki był, była euforia nieświadomości  problemów, jak dobrze, że była, bez niej pół rzeczy by się nie wydarzyło, był strach o jutro, bo przecież ten materializm wdziera sie rachunkiem za telefon, wymiana opony, butem biegowym... I nowe i stare uczucie... Bo przecież już tu byłam, znam go, znałam ten strach i chyba tylko to, plus Opatrzność która czuwa, nie pozwoliła mi w nim utonąć...Rozmowy telefoniczne, rozmowy przy kawie, wybiegane kilometry, monologi z psem, zdziwionym łzą na policzku... Nauczyłam się prosić o pomoc, nauczyłam się upadać i podnosić, nauczyłam się wierzyć w kolejny dzień...
Ultra...taki kierunek biegowy obrałam, dzięki kryzysom na trasach, wiem, że ten, który pojawiaj sie w życiu osobistym, to też mija, że kryzys nie oznacza upadku, że upadek nie oznacza przegranej, że połamany nos, rozczarowanie, osamotnienie, to tylko stan przejściowy...
Nowi ludzie, siła wsparcia, zawierzenie, że w każdym z nas jest człowiek... Milczenie nie oznacza samotności, odejście, nie oznacza końca...
Radość mety, radość innych, emocje przygotowań, nauka odpuszczania i cierpliwości, odrzucanie oceniania (trudne); ten rok miał wiele barw... Końcówka mocno trudna, na zmeczeniu, zawierzeniu, szłam przed siebie, ważne było jedno, wytrwać.... Jest oferta pracy tak jak lubię, pojawia się czlowiek, który odrzucany strachem, złym doświadczeniem trwa, chce trwać, pomaga, wierzy, podziwia, jest... taki mały osobisty cud...
Rok utkany w doświadczenia, rok utkany zawierzeniem serca, rok, który zobowiązuje...
Nie wiem, czy jestem pod szczególnym opiekuńczym skrzydłem Anioła, nie wiem, czy to życiowy fuks, wiem jedno, że warto stanąć w prawdzie ze sobą, zapytać się dokąd zmierzam, w co wierzę, czego pragnę, oprzeć się na czyms, co jest większe od nas i iść za tym głosem wewnętrznym, iść swoją drogą.. Moze nie być łatwo, może boleć, możesz czasem zwątpić, ale nie wolno sie tobie poddawać, na końcu czeka Cię spokojna radośc, spokojne szczęście i samorealizacja… Czy coś po drodze zaniedbałam? Nie wiem... Może rzadziej podlewałam ogródek, byłam rzadziej w kinie, nie zjadłam pizzy z siostrzenicą...
Mocno wierzę, że zbudowałam fundament, na którym rok 2019 będzie stabilniejszy...pracowity, ale juz bardziej świadomy… Wierzę, że najbliżsi mi wybaczą mój brak przy porannej kawie, może dla nich moje szczęście też ma znaczenie :-) bo właśnie tak bym chciała by to odebrano...nie jako stratę, ale jako budowanie czegoś swego...swojej drogi, nie bez nich, ale w zgodzie z sobą...

Statystycznie...przebiegłam ok 2000 km, dołożyłam siłownię do swoich treningów,  wierzę w naturalną suplementację, wzmocniłam głowe medytacją, wyciszeniem... przebiegłam oprócz połówki w Białymstoku (którą bardzo lubię) same trailowe biegi, najkrótszy był Piekłem Czantorii, najdłuższy ukraińsko - polskim Bojko. Który bieg był najlepszy? Każdy kolejny :-) Powinnam poprawić szybkość, wzmacniać nogi, więcej siłowni i treningów ogólnorozwojowych... Plany biegowe? Chcę przebiec 100 km w gorach...co wiecej biegowo...nie wiem...ciagle mi jakieś zapisy uciekają :-)

Taki w skrócie był mój rok 2018 :-) Nie żałuję niczego :-) Marzenia się spełniły, cud ma wymiar rzeczywisty :-)