Obserwatorzy

wtorek, 11 kwietnia 2017

Bieganie

3 tygodnie a ile się wydarzyło...
jak to bieganie zmianie świat, perspektywę widzenie, daje wiedzę i otwiera oczy...
niesamowite jest to, jak to biegiem można pomóc, w biegu uczestniczyć i być obok...
Za mną pierwszy bieg Pomóż biegiem - super sprawa, bo skierowana na osobę trzecią, biegnąc zbieraliśmy pieniądze na operację, ludzie, wpłaty, organizacja, emocje, bo to pierwszy raz, bo cel ważny, żeby nie zwieść, wszyscy byli zadowoleni i być może po raz pierwszy lub któryś byli "ponad to"... I niby nie o to chodziło, ale jednak ważne było, kto w tym czasie był obok, kto podał rękę, na kogo można było liczyć, upiekł ciasto, przejechał rowerem po ciemku, zmarzł dla dobra wspólnego a kogo zabrakło... kto się spóźnił, nie dojechał, czy po prostu zamilkł
efekt końcowy dobry :-) jest zadowolenie :-) coś się udało, machina ruszyła, serca jednak się otworzyły... jest dobrze :-)


maraton - drugi uliczny, a chyba czwarty tak ogólnie, śmiech, radość, przyjaciele, odpoczynek, relax, zwiedzanie, piękna atmosfera... umysł się czyści podczas biegu, między kroplami deszczu i już wiem, co poprawić, za czym/kim tęsknie, co jest ważne i że można osiągnąć cel nawet idąc pod prąd, trudniej, ale konsekwentnie można...
I dochodzę do winsoku, że lubię maratony, że chcę raz na rok jeden przebiec, przeżycie niesamowite, w głowie katharsis i porządek myśli, coś ucieka i przychodzi nowe... i ta świadomość, że ciągle nie jesteś na pełnych obrotach, że można więcej, lepiej,że jeszcze granica daleko... rośnie świadomość swoich możliwości...



i bieg na 100 km, Łódź, ja jako support dla 3 śmiałków... od samej propozycji bycia częścią wydarzenia, kręci się w głowie, mi raczkującej w biegu... nowi ludzie, obserwowani z lekka przez FB, podpatrywani na endo, nagle ja mam im podać wodę, izo, żel i przeczekać noc w 100 km biegu, motyle były :-)  od południa walczyli z sobą biegacze na 24 godzinnym biegu, szok i podziw, od wieczora walczący na 100 km, ruszyli, biegli, system działa, ktoś decyduje się zejść z trasy, pokornie analizując sytuację, ktoś się ściga, ktoś jest samotny, przybył  z nie wiedzieć skąd i jak tajemniczo przybył, to samotnie odszedł ciesząc się wynikiem,  bieg zakończony - radość i zmęczenie, w powietrzu euforia pokonanych km... i teraz patrząc na to doświadczenie jak przygotować się do biegu na 70 km, ja, po raz pierwszy stanąć twarzą w twarz z takim dystansem? myśli nieprzebrane... za oknem deszcz, grad, śnieg, słońce odeszło wraz z burzą, a plan jest wyjść i pobiegać, zmusić psa do towarzyszenia,czy samej zmaga się z planem...? i do tego ten stan układania myśli...
Bieganie jednak pomaga, wyjdę i pobiegnę, pewnie będzie trudniej ale od czegoś trzeba zacząć...