Obserwatorzy

wtorek, 21 lutego 2017

odliczam

W sobotę mam Śledzia...
monotematyczne zdanie tygodnia, wybrzmiewa u mnie, wśród znajomych, choć wydaje mi się ze wszędzie :-)
czas treningów zamknięty, wybiegane jest, sama czuję, ze biję swoje rekordy może nie w szybkości ale sumienności, i co tu kryć, endorfiny po ostatnim treningu niedzielnym były niepojęte, to, że koniec, na jakiś czas, to ze dałam rade, mimo ze ciężko, i to ze teraz mogę tylko odpoczywać i jeść ;-)

Skrzyżowanie wegańskiej postawy na życie ze smakiem śledzia miesza się z humusem i łososiem, kiedy białko, kiedy węgle, co pić itd...
i jeszcze ten ubiór, testowane kilka razy rożne opcje, kurki, koszuli, bluzy, plecak pod kurtkę czy na kurtkę, i żeby było ciepło, żeby sucho.. a jak będzie lód... tysiące pytań mnożą się przez podpowiedzi wielu :-)
teraz tylko czekam, jest adrenalina, pewien niepokój, ciekawość i wszystko boli, pewnie od strachu lub niewiadomej,a  może to ta pogoda, która straszy deszczem za okiem i co jakiś czas objawia się pytaniem, a jak będzie w sobotę?
no i ten czas przed, o której jechać na miejsce, co na śniadanie? po drodze zwiedzamy czy suniemy na miejsce zborne, kogo spotkamy itd...
i jeszcze sen, ile kiedy, która noc najważniejsza
o rany... sporo tego...
a tu jeszcze praca.. życie codzienne, zdziwione oczy niewtajemniczonych, gdyż kontakt utrudniony, bo jak teraz można rozważać kwestie inne niż śledź... monotematyzm powala :-)
i ta ciekawość, start, bieg, kryzys, euforia, co jeść w trakcie (znowu o jedzeniu ;-) ) i jak się będą tasowały minuty na kilometry...
I znowu ekipa w szyku bojowym, wspólna droga, doświadczenie, choć tym razem rozbici na 50 i 80, dobiec do mety, przebrać się, czekać, przetrwać, i potem tylko luz... choć znając życie pojawia się nowe tematy i ścieżki do przebiegnięcia..

wtorek... zdecydowanie mógłby być już czwartek... :-)

zdjęcia fajnego brak, wiec wrzucam węgle ;-)



wtorek, 7 lutego 2017

Luty

Luty rozlał się nowymi pomysłami, styczeń zakończony Predathlonem Ice, w głowie przygotowania do Ultra Śledzia, wybiegania, rozbiegania, zima, potrzeba ukierunkowywania... I takie poczucie, że tylko ten czas teraz jest ważny, że trzeba go wykorzystać na maxa, bo jest to jedyna szansa by zrobić COŚ, dziwne uczucie, śladu wcześniej brak po nim było i nagle przyszło z zimą, lodem, pod prąd, w poprzek ale jak się okazuje w słusznym kierunku, gdyż spokój daje :-)
I w końcu to nazwać trzeba, wypuścić z ręki i nadać rytm... czasem czekanie konieczne jest... gdyż perspektywę daje... ważne by granicy nie utracić....
Dobry czas wejścia w nowe...
I tak sobie myślę, ze wszystko to było potrzebne, ze każdy dzień, nawet trudny budował fundament przyszłości, teraz czas by to dobrze wykorzystać...
Ten wpis chyba sama sobie tworze, by w końcu zmobilizować się i kropkę nad I postawić :-) by ujrzeć pisanym drukiem plan wycieczki w nowe :-)
i jak to co roku...ustalić...