Obserwatorzy

piątek, 5 lipca 2019

smaki...

Chyba już wiem, co czuła bohaterka Jedz, módl się, kochaj, kiedy opuszczała zimny Nowy Jork, toksyczny związek i wyruszyła w niewiadome do Włoch, by tam zasmakować życia i sprawdzić, czego ona tak na prawdę potrzebuje w życiu
zapisując się na maraton Olimp w głowie maiłam kilka planów biegowych, marzeń, wizji siebie...już dziś można uznać ten rok za osobiście nie biegowy, bo pewnie nie szybko się poskładam, ale nie o tym...
Będąc tam gdzieś daleko, w zetknięciu z porażką, gdzie tylko jako widz mogłam śledzić zwycięstwa innych nad góra, gdzie siedząc w słońcu, w centrum, na rynku, pod monastyrem, szukając cienia podziwiam zbiegających z gór i galopujących ku mecie, myśląc jak idzie naszym, czy zostawili kijki na punkcie, czy z nimi pobiegli, jak tam jest wyżej i dalej, pomyślałam, to jeszcze nie mój czas, przyjechałam chyba tu po coś innego; buntując sie najpierw pozwoliłam aby ten czas płyną i przyniósł, to co ma przynieść... Radość przsyzła nie w biegu, radość przyszła w beztrosce, w słońcu, w kontakcie z innymi, w smakowaniu i celebracji dni
słońce, wspólne śniadania, wieczory na trasie z lampką wina i widokiem na morze, beztroskie chwile na plaży, czy długi spacer od monastyru do monasteru, wzbijanie się ku centrum nieba, schody, schodki, by wdrapać się na kiedyś niedostępna skałę, czas wspólnego przebywania, niespiesznie, raz ciszej, raz głośniej...to wszystko odwzajemniło się radością, spokojem, wytchnieniem...
relacje, ludzie, małżeństwa, dzieci, miłość, wdzięczność, troska, błysk w oku, żart, śmiech, taka była moja Grecja...
wszystko pachniało i miało swoj niesamowity smak tętniącego życia, wszystko było soczyste, czasem po raz pierwszy lub całkiem na nowo... mieszkańcy, którzy już drugiego dnia uśmiechają sie do ciebie jak starego znajomego, witają, dzielą sie swoim rytuałem, radością życia lub po prostu stoickim spokojem...
jestes w towarzystwie ludzi których znasz i poznajesz ich na nowo, podróże kształcą; pociag, autobus, taxi, droga, godziny na gorącym piasku...na nowo kształtujesz obraz bliskich, zaczynasz widzieć nowe barwy i podobają Ci się one, zaczynasz stanowić całość... planujesz, marzysz, słuchasz, wymieniasz myśli lub tylko razem kupujesz chleb...
coś niesamowitego krążyło nad nami, coś, co chyba mogło urodzić sie tylko w pełnym słońcu, na brzegu morza, na szycie góry, w bryzie morskiej...
już nic nie będzie takie same
wielodniowy stan beztroski, radości, spokoju ładujący baterie
nakarmiłam swoją duszę radością i ciepłem, byłam świadkiem miłości, smakowałam rodzinę
bezcenne
chyba właśnie do tego pędzimy, to jest nasza meta, której czekamy, która trwa dłużej niż sam bieg...ta oaza, która Cie przyjmie takim, jakim jesteś...
nad tym wszystkim czuwał Olimp...jeszcze jest on do zdobycia...bo góry bogów nie odwiedza się tylko raz...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz